Będąc rodzicem i rozmawiając z innymi rodzicami widzę jak posiadanie dzieci weryfikuje wiele ambitnych planów. Zamiast siedzieć w modnych butikach, lansować się w klubach, uprawiać sporty ekstremalne i robić idealne selfie lądujesz na placu zabaw przed domem. Chcesz coś obejrzeć? Jasne! Zamiast Faktów TVN Masza i Niedźwiedź, na Youtube tylko Smok Edzio a na Netflixie Psi Patrol. Mając dziecko niejako jesteśmy zmuszeni zajmować się dziecięcymi rozrywkami. Bo jak nie to będziemy wysłuchiwać wciąż tatuusiuuuu nuuuudzę sieee – to w tym lepszym wypadku, albo krzyku dziecka tarzającego się po podłodze – kiedy jest akurat gorszy dzień. No dobrze, to jak w takim razie zwiedzać muzea? Skoro często problemem jest wyjście do przedszkola, założenie spodni albo zjedzenie zupy, to co dopiero obcowanie z kulturą!
Ja jednak mam kilka swoich sprawdzonych sposobów.
Oczywiście warto na wstępie podkreślić, że nie mam genialnych patentów, które zawsze się sprawdzają. Dzieci są różne i lubią co innego. To co sprawdziło się u Czesia nie musi zadziałać u innego dziecka, ale zawsze można spróbować.
Oto moje 7 rad dobrych rad!
1. Im wcześniej zaczniesz tym lepiej
W tym punkcie cale nie chodzi mi o to, że jak syn budzi Cię o piątej rano to trzeba szybko biec do Muzeum Narodowego. Bo niestety nie wiadomo czemu większość placówek otwierają o 10:00. Tu chodzi o wiek dziecka. Im młodszy maluch tym mniej kłopotu. Nie wyobrażam sobie, żebym z 5-letnim Czesiem był w stanie godzinami łazić po Luwrze albo Muzeach Watykańskich. A z małą dzidzią? No jak najbardziej – daliśmy radę. Jeśli dziecko spokojnie śpi w wózku albo w nosidle można to spokojnie wykorzystać. Zwiedzanie w porze drzemki to genialna strategia! Dodatkowa zaleta jest taka, że najmłodsi zwiedzają za darmo, a pracownicy zawsze życzliwie patrzą na rodziców z maluszkami (z dwulatkami z piekła rodem to już co innego).
2. Trzymaj się planu
To właściwie dotyczy wielu dziedzin życia. Ustalenie jakieś planu dnia i w miarę konsekwentne trzymanie się ustaleń buduje zawsze poczucie bezpieczeństwa. Jeśli dziecko wie, że najpierw chcemy iść do Muzeum Bursztynu, potem na obiad, a potem na karuzelę to raczej przyjmie to muzeum ze spokojem mając w perspektywie być może przyjemniejsze rzeczy, które nastąpią później. Nie ma nic gorszego niż kłócenie się czy teraz robimy to co chce rodzic czy to co chce dziecko. Oczywiście przy tych planach warto zachować trochę elastyczności. Można przecież spontanicznie pójść na lody!
3. Przedstaw zwiedzanie muzeum jako coś atrakcyjnego
Bo to przecież jest atrakcyjne prawda? Zamiast mówić o tym, że trzeba być cicho, nie można krzyczeć, nie można nic dotykać i zwiedzanie będzie długie, lepiej opowiedzieć o tym, co wartego uwagi można tam zobaczyć.
Ja mam ułatwione zadanie w przypadku każdego muzeum archeologicznego, bo po prostu pamiętam coś ze studiów i mogę ciekawie opowiadać o różnych aspektach związanych ze starożytnością.
4. Dopasuj obiekt do zainteresowań dziecka
Dzieci mają różne zainteresowania, które często się zmieniają. To też warto wykorzystać! Dziecko ma fazę na autka? W takim razie można iść do jakiegoś muzeum motoryzacji. Faza na pociągi? To do jakiegoś muzeum kolejnictwa! (przy okazji w tym wpisie znajdziesz najlepsze muzea kolejnictwa jakie znamy). Chyba każde dziecko w końcu interesuje się dinozaurami? To z tego powodu powstało pełno dinoparków. U nas Czesio całkiem przypadkiem zainteresował się… wojną. Wszystko to wina mojego taty. Kiedyś siedzieliśmy przy grillu akurat 1 sierpnia (bo 31 lipca Czesio ma urodziny). Nagle robi się 17:00, godzina W, więc mój tata wstaje, robimy minutę ciszy. Skołowany Czesio nie wie o co chodzi i ma tysiące pytań, więc oczywiście tłumaczymy, że kiedyś była wojna, okupacja, Powstanie Warszawskie i tak dalej. I od tego czasu zwiedziliśmy chyba z 15 muzeów związanych z wojną.
5. Kup dziecku aparat fotograficzny
Brzmi absurdalnie? Trochę tak. Ale jak coś jest głupie i działa… to nie jest głupie! Jak Czesio dostał swój pierwszy aparat cyfrowy to oszalał ze szczęścia. Mając niecałe 4 lata z zacięciem fotografował wszystkie eksponaty w muzeum w Puławach. A dziecko zajęte fotografowaniem to spokój dla rodzica! Wszystko można spokojnie obejrzeć, wszystko przeczytać, bez popędzania i marudzenia. Magia!
6. Wybieraj muzea z atrakcjami dla dzieci
Oczywiście istnieją muzea przeznaczone w całości dla dzieci (na przykład w Nowym Orleanie), jednak to wielka rzadkość. Poza tym wizyta w muzeum dla dzieci przypomina wizytę na sali zabaw – rodzic niewiele na tym skorzysta. Natomiast w wielu „dorosłych” muzeach jest wiele elementów stworzonych z myślą o najmłodszych. W tej kategorii mogę polecić nas przykład:
– Muzeum Starożytnego Hutnictwa Mazowieckiego w Pruszkowie – jest bardzo fajna gra dla dzieci na dotykowym ekranie, a także wirtualne zwiedzanie starożytnej osady sprzed 2000 lat,
– Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku – dla dzieci jest specjalna trasa audio z przewodnikiem, gdzie wykonuje się rozmaite zadania i rozwiązuje zagadki,
– Muzeum Morskie w Gdańsku, gdzie można wirtualnie postrzelać z armaty!
7. Odpuść jeśli trzeba
Są sytuacje, kiedy sami nie poznajemy swojego dziecka. Przed chwilą było grzeczne, a teraz kopie i bije albo co 30 sekund pyta czy długo. I to akurat wtedy, gdy wchodzicie na najciekawszą część wystawy. Czy warto zatrzymywać się przy każdej gablocie albo oglądać każdy obraz, gdy dziecko wyje? No moim zdaniem nie. Zdarzało mi się szybko przemknąć przez pół muzeum. Wolę lekki niedosyt niż żeby obie strony były niezadowolone – i dziecko, które się nudzi i rodzic, który nic w spokoju nie obejrzy i nie przeczyta, a w dodatku obcy ludzie gapią się jak na kosmitów. Jak nie da rady obejrzeć to trudno. Tu mogę tylko podsunąć radę z własnego doświadczenia – warto najciekawszym opisom i tablicom robić zdjęcia! Wielokrotnie zdarzało mi się fotografować rożne informacje i czytać je wnikliwie nie w muzeum, ale kilka godzin później, gdy Czesio już smacznie spał.
Czy dzięki tym sposobom zawsze wszystko się udaje? Chciałbym, żeby tak było, ale nie. Długo nie zapomnę dnia, gdy pojechaliśmy do Nikozji. Niby to stolica Cypru, ale miasto jest absolutnie okropne i nic tam nie ma – poza Muzeum Archeologicznym, które koniecznie chciałem zobaczyć. Na miejscu Czesio krzyczał, że chce już wychodzić mniej więcej po 30 sekundach. Jak to się skończyło? Słabo. Coś tam zobaczyłem w biegu cykając fotki na chybił-trafił i wyszedłem z poczuciem niedosytu. Prawdopodobnie już nigdy w życiu tam nie pojadę. No i trudno. Zwiedzanie muzeów to przecież nie jest najważniejsza rzecz na świecie! Nawet najlepsze przygotowania mogą zawodzić w pewnych sytuacjach. Żeby nie zwariować po prostu się tym nie przejmujmy i nie zniechęcajmy. To tak jakby zrezygnować z huśtawki tylko dlatego, że raz się z niej spadło!